LILA MICHNIEWICZ/ MÓJ FEMINIZM [PL]

 

JULIA BOSSKI PRZYBORA ROZMAWIA Z  LILĄ MICHNIEWICZ

 

Lila, kobieta niezwykle odważna, o olśniewającej, charakterystycznej urodzie Zanim się poznałyśmy,
już w zeszłym roku natknęłam się na jej instagramowy profil. Było tam wiele zdjęć tzw.
“kontrowersyjnych”, wiele nagich, wyzywających, i wielkie zainteresowanie mężczyzn. Pod postami
po kilkaset, czasem kilka tysięcy lajków. Najpierw odłożyłam na bok ten profil. Sama jakoś się
zgorszyłam. Teraz myślę, że byłam leciutko zazdrosna! Kilka miesięcy później, jeden z fotografów,
który robił zdjęcia mi, opowiedział mi o swojej wspaniałej dziewczynie. Okazało się, że tą dziewczyną
jest Lila. Zaczęłam namiętnie obserwować i podziwiać tę niesamowicie piękną i mądrą dziewczynę,
która w przeciwieństwie do tego co myśli większość obserwatorów, nie ma na celu wyłącznie kusić,
prowokować, ani uwodzić. Posłuchajcie o misji Lili, aby opowiadać historie tych którzy nie mają głosu,
o problemach zdrowotnych, traumach i walce o to, by ciało kobiety przestało wreszcie być
seksualizowane.

 

 

 

JB: Lila, opowiedz mi trochę o sobie. Skąd pochodzisz, ile masz lat, co Cię ukształtowało ?

LM: Mam 21 lat. Pochodzę z Wołomina, tam chodziłam do szkoły, tam się wychowywałam. Od
przedszkola do gimnazjum przebywałam niemal w tej samej grupie ludzi. Obracałam się cały czas w
tym samym środowisku. Silnie odczuwałam, że bardzo różnię się od swoich rówieśników. Czułam się
niezrozumiana. Różniły nas poglądy, spojrzenie na życie, a nawet zupełnie inne poczucie humoru.
Miałam szczęśliwe momenty w moim “młodzieńczym życiu”, ale było mi często bardzo ciężko
odnaleźć się w tym otoczeniu.

JB: Wołomin jest przecież oddalony od Warszawy tylko 20 km. Czy aż tak bardzo mentalność
mieszkańców tej miejscowości różni się od mieszkańców “dużego miasta” ?

LM: Tak. Mentalność ludzi w mniejszych miejscowościach jest bardzo ograniczona. Kiedy zaczęłam
dorastać, miałam inną wrażliwość niż inni, słuchałam innej muzyki . Byłam za to wyśmiewana,
mówiono mi że to jest jakaś moja dziwna fanaberia. W Warszawie poznałam ludzi podobnych do
mnie, czułam się z nimi swobodnie i dobrze, byli otwarci i tolerancyjni. Dlatego po gimnazjum
zdecydowałam się iść do szkoły w Warszawie. Stwierdziłam, że jest tu większy wachlarz osobowości,
niż w podmiejskiej miejscowości i dużo łatwiej będzie mi poznać ludzi, z którymi będę się dogadywać.
Po gimnazjum, zaczęłam naukę w szkole fotograficznej w Warszawie, poczułam ulgę, bo znalazłam
tam osoby, które mnie w jakiś sposób rozumiały, które nie miały uprzedzeń, nie oceniały pochopnie.

JB: Kiedy zdecydowałaś się zostać modelką?

LM: Zaczęło się to w fototechnikum. Już od samego początku poświęcałam dużo więcej czasu na
pozowanie niż fotografowanie. Moi znajomi chwalili moje zaangażowanie i umiejętności, które
niewiadomo skąd się wzięły, chyba od zawsze podświadomie wiedziałam że chce być modelką. W
czasach gimnazjalnych, rówieśnicy nie widzieli we mnie tego potencjału, próbowali odebrać mi moją
pewność siebie, wytykając moje wady. Mówiono mi, że mam dziwną i nieproporcjonalną sylwetkę,
miałam kompleksy odnośnie mojej figury. Czułam wstyd, że mam wąską talię i szersze biodra,
specjalnie nosiłam za duże ubrania, żeby ukrywać moje ciało. Byłam też zawsze dużo wyższa od
innych. Te cechy, które są teraz uznawane za moje największe atuty w pracy modelki, wtedy były dla
mnie źródłem wielu upokorzeń. Dlatego dopiero w technikum, odważyłam się porzucić to piętno i
zaczęłam pozować. Słyszałam wiele opinii, że jestem wręcz stworzona do modelingu. To była wielka
motywacja. Pewnego dnia odezwała się do mnie agencja modelek. To dodało mi skrzydeł. Zaczęłam
dostawać coraz więcej propozycji. Wtedy zrozumiałam, że chcę się profesjonalnie zająć modelingiem.

JB: Jaki stosunek do twojej decyzji mieli twoi rodzice?

LM: Najpierw byli przerażeni. Mieli trochę negatywny stosunek do tej pracy, kierując się tym co jest
przedstawiane w mediach. Ale w gruncie rzeczy cieszyli się. Mama bardzo mnie wspierała, jeździła ze
mną nawet na castingi. Rodzice zrozumieli, że to jest moja praca.

JB: Twoje zdjęcia dla wielu ludzi są uznawane za kontrowersyjne. Szczególnie, kiedy nie zna się twojej
historii. Po tym co teraz opowiedziałeś, o dręczeniu przez rówieśników w szkole, o kompleksach
związanych z twoim ciałem, mogę wywnioskować, że twoje liczne zdjęcia, na których pozujesz nago,
są w pewnym sensie autoterapią . Czy kryje się za tymi jakiś inny cel? Ja osobiście uwielbiam patrzeć
na twoje piękne ciało, sama często pozuje nago, tłumacząc tym, że bycie nago jest najbardziej
naturalną rzeczą na świecie. Ciało kobiety jest wciąż traktowane jako obiekt seksualny. Chcę to
zmienić.

 

 

LM: Chcę przełamać schemat nagiego ciała. Moje pozy mogą wydawać się na niektórych zdjęciach
seksualne, pornograficzne. W każdym moim zdjęciu jest pewna historia. Gram kontrowersją, bo
wiem, że dzięki temu dotrze to do większej ilości osób. Poza tym, nie okłamujmy się – ludzie lubią
oglądać nagie, piękne ciała. Ja tez lubię i to nie ma związku z seksualnym pożądaniem, lecz powiązane
jest z estetyką, czymś ładnym co można podziwiać jak sztukę.

JB: Dla mnie nagie zdjęcia są czymś normalnym, tak samo jak świadomość tego, że posiadam ciało,
mam piersi, sutki, tyłek i cipkę. Nie wstydzę się przebierać przy innych, pozuje nago do zdjęć, bo jest
to sztuka, moja praca. Nie umawiam się na zdjęcia z fotografem, żeby się z nim przespać.
Najśmieszniejsze dla mnie jest przełamywanie tabu z rodzicami. Długo z moją mamą wstydziłyśmy się
nagości przed sobą. W Końcu powiedziałam do niej: mamo, przecież ja wyszłam z twojego ciała, nie
ma się czego wstydzić. Każdy człowiek wychodzi z ciała kobiety! Myślę, że wszelkie zboczenia i
frustracje są wywołane tym, że ciało jest widziane wyłącznie jako seksualny obiekt.

LM: To co jest zakazane, ekscytuje dużo bardziej. Uważam, że robienie z nagości tematu tabu
powoduje w ludziach różnego rodzaju dewiacje i perwersje, w szczególności związanych z nagim
ciałem kobiety. Przez co wizerunek nagiej kobiety jest tak demonizowany przez społeczeństwo.

 

 

JB: Jakie są reakcje na twoje zdjęcia?
LM: Większość moich znajomych przekonało się do tego, że nagość jest normalna, staram się zawsze
tłumaczyć dlaczego ta nagość występuje na moich zdjęciach. Uważam, że udało mi się zrobić małą
rewolucje, bo wiele ludzi zmieniło swoje poglądy dotyczące nagości i seksualności. Otworzyli się, nie
traktują tego jako coś zboczonego. Natomiast zdarza się czasami, że ktoś mnie nazwie “panną lekkich
obyczajów” w celu okazania swojego negatywnego stanowiska do tego co robię, a to pociąga za sobą
inną kwestie: czy to jest obelga? Pracownice seksualne to jedna z najbardziej marginalizowanych
grup społecznych. Dlaczego tak jest? Swoją pracą nie krzywdzą nikogo, mogą jedynie krzywdzić
siebie.

JB: Mnie zawsze zastanawia, dlaczego nikt nie piętnuję panów, którzy z tych usług korzystają, często
łamiąc zasady jakichkolwiek obyczajów, używając agresji..
LM: No właśnie. Panowie, używający takich usług, nie tylko stosują przemoc wobec kobiet, ale często
korzystają z miejsc, w których kobiety są do tego zmuszane. A o tym sie nie mówi. Tak samo jest z
pornografią – zdarza się, że kobiety na tych filmach są molestowane, a ci którzy to oglądają, płacą za
nadużywanie przemocy, napędzając to błędne koło.. A potem oceniają i stygmatyzują kobiety za
występowanie w takich filmach.

 

 

JB: Tylko jeśli będziemy rozmawiali o takich sprawach otwarcie będziemy mogli coś zmienić. Milcząc i
udając, że coś nie istnieje, nie zmienimy nic. Jakiś czas temu, jeden z moich kumpli gejów, napisał do
mnie wiadomość pełną wyrzutów i oskarżeń, że ma już dość oglądania moich piersi i “bobra”, i że
jestem przecież zdolna i pokazywanie ciała jest zbędne. Wmawiając mi tak jakbym próbowała tym
nagim ciałem nadbudować swoje inne talenty. Tymczasem, moich talentów jest bardzo świadoma, a
moje ciało jest czymś co pokazuje, aby oswoić i tłumaczyć innym, że ich ciało też są czymś
normalnym, pięknym. Byłam wściekła i odpisałam mu: wiesz, a ty musisz cały czas pokazywać że
jesteś gejem? To ta sama walka: ja chcę żyć jako wolna kobieta, tak samo jak chce żeby on żył jako
wolny mężczyzna z innym wolnym mężczyzną. Nie ma się tu co nawzajem piętnować. Jest mnóstwo
hipokryzji w naszym społeczeństwie. To, że w 2020 roku ciało jest nadal tematem tabu jest dla mnie
nie do pojęcia. A jest, i widać , że właśnie to kobiece ciało jest jednym z głównych przyczyn rewolucji
politycznej w Polsce.. Jak czujesz się jako 21-letnia kobieta w tym kraju, jakie są twoje odczucia do
tego co dzieję się teraz w Polsce?

LM: Dopiero od niedawna zaczęłam bardziej zagłębiać się i interesować czym jest “feminizm”.
Większość postulatów feminizmu, powinna być postulatami “humanizmu” – całej ludzkości, nie tylko
kobiet! Niektórzy ludzie bardzo sceptycznie podchodzą do tematu feminizmu, kojarząc go tylko ze
skrajną nienawiścią do mężczyzn i niegoleniem pach czy nóg. Znalazłam w tym umiar, więc z dumą
mogę nazwać się feministką i uważam że biorę udział w tej “rewolucji”, w dużej mierze poprzez moje
zdjęcia. Poszerzam świadomość ludzi, którzy mnie obserwują, na wiele spraw. Często wcielam się w
postaci z najbardziej dyskryminowanych grup społecznych. Staram się zrozumieć co czują. To piętno ,
które na nich spoczywa, przyjąć trochę na siebie. Kiedy dostaje hejterskie komentarze, często nie
wiem jak je odebrać. Dotykają mnie te okropne słowa, a z drugiej strony to przecież nie są
komentarze do mnie. To są komentarze do tej roli, którą gram. Podobne zjawisko możemy
zaobserwować, gdy ludzie identyfikują aktora z rolą, którą przybrał. Tak dzieje się też ze mną.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

JB: Mało ludzi rozumie tę grę. Przybierania roli, kreowania specjalnie pewnego wizerunku,
zamierzonej prowokacji. Z tego często wynikają błędne oceny, hejterskie komentarze – również z
braku dystansu do samych siebie.

LM: Staram się zrozumieć różne perspektywy, mimo tego, że sama mam często inne poglądy, staram
się utożsamić z kimś kto myśli inaczej, nawet jeśli jest to dla mnie krzywdząca perspektywa. Próbuje
sobie wtedy wytłumaczyć, co popchnęło taką osobę do takich poglądów lub zachowań. Mam w sobie
dużo empatii.

JB: Czy czujesz solidarność z innymi kobietami? 80% osób, które gratulują mi artykułów czy
zachwycają sie moimi zdjęciami, to kobiety, nie mężczyźni. Jak to wygląda u ciebie?

LM: Chyba to działa tak, że lubią nas kobiety, które akceptują siebie, nie mają kompleksów, nie są
pełne zawiści. Inteligentni i znający swoją wartość mężczyźni też się zaliczają do tej grupy.

JB: Czy to jak byłaś wychowywana wpłynęło na to jak teraz spostrzegasz swoje ciało?

LM: Byłam wychowywana w konserwatywnej rodzinie. Moja babcia była fanatyczką religijną. Jako
dziecko śpiewałam w chórze kościelnym i należałam do dziewczęcej służby Maryjnej, potocznie
mówiąc, byłam Bielanką. Nie wiedziałam, że można myśleć inaczej, że można myśleć samodzielnie.
Wiele razy, miałam wyrzuty sumienia, że zrobiłam coś złego, że popełniałam grzech. Wierzyłam , że
za moje "złe" zachowania spotkają mnie okropne kary, albo, że zasłużyłam sobie na cierpienie, bo
“popełniłam grzech”. Moją chorobę tłumaczyłam sobie jako karę od Boga. Obwiniałam siebie za wiele
rzeczy. Kościół wzbudza poczucie winy, aby mieć kontrolę nad ludźmi. Zrozumienie tego, pomogło mi
pójść na terapię.

JB: Dlaczego musiałaś iść na terapię?

LM: Kilka lat temu przydarzyła mi się straszna historia, spowodowana przez mężczyznę, który
próbował mnie wykorzystać seksualnie. Od tamtej pory, nie mogę wydostać się z traumy, nękają
mnie silne bóle w stawie. Chłopak, z którym wtedy się spotykałam, zamiast mi pomóc, wesprzeć
mnie, zrzucił winę na mnie, oskarżył mnie o to, że to ja go zdradziłam. Przez długi czas czułam się
winna…

JB: Uważam, że takie sytuacje powinny być zgłaszane i karane. Kilka razy zdarzyło mi się pójść na
imprezę, wypić sporo alkoholu. Dwa razy miałam sytuację, że budząc się leżałam koło jakiegoś dziada,
który po prostu skorzystał sobie z tego, że “bezpiecznie położy mnie spać”, a przespał się ze mną. Jak
można przespać się z nieprzytomną dziewczyną? Najgorsze jest to, że właśnie po tych sytuacjach, to
siebie obwiniałam: że za dużo wypiłam, ŻE JEMU POZWOLIŁAM SIĘ WYKORZYSTAĆ. A to nie jest nasza
wina, tylko tych żałosnych facetów, którzy wykorzystują. Do tego oni nie ponoszą żadnych
konsekwencji.

LM: Abstrahując od ekstremalnych wypadków – często kiedy jesteśmy młode, niepewne siebie
dajemy się wmanewrować w jakieś sytuacje, w których wcale nie czujemy się komfortowo. Czujemy
się zobowiązane do czegoś, albo że powinnyśmy coś zrobić, bo tak trzeba. Jesteśmy manipulowane,
czujemy nacisk i ulegamy, mimo że całym ciałem czujemy opór.

JB: Czy twoja choroba wpływa na twoje ciało, na to jak wyglądasz? Trudno nie zauważyć że jesteś
wyjątkowo szczupła, dla mnie jest to fascynujące, ale czy to jest u ciebie naturalne?

LM: Na pewno moja choroba, moja trauma, ma wiele z tym wspólnego. Pamięć ciała daje się we
znaki w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Czasami nie jestem w stanie jeść, więc chudnę. To
nie jest do końca zdrowa sytuacja, zdrowe ciało. Kocham je jakim jest i akceptuje, ale ciężko pracuję
nad tym, by wyzdrowieć, by nie musieć wciąż czuć bólu.

 

JB: Kiedy czujesz, że jesteś sobą? Czy umiesz wyjść z roli modelki/aktorki?

LM: Kiedy umówiłyśmy się na sesje, powiedziałaś, że chcesz zrobić zdjęcia które ukażą moje
“prawdziwa ja”. Chciałaś, żebym była sobą, a nie modelką na którą kreuję się w sferze publicznej.
Przyznam, że to mnie nieco zestresowało! Nie umiałam znaleźć końca – gdzie kończę się “ja”, a gdzie
“modelka”. Na początku sesji, byłam lekko spięta, zamknęłam się w sobie. Dopiero przy kolejnych
ujęciach, kiedy już robiłyśmy zdjęcia “pozowane", poczułam się naturalnie. Doszłam do wniosku, że
jestem sobą, taką jaką widać na zdjęciach. Pozowanie daje mi odwagę by się otworzyć na samą
siebie. Modeling uwalnia mnie od jednoznacznej odpowiedzi na pytanie “kim jestem”. Za każdym
razem, kiedy pozuje, odkrywam dalszą część mnie.

 

JB: Czy będąc nowoczesną kobietą, niezwykle świadomą i niezależną, czujesz potrzebę bycia w
związku?
LM: Ważne jest, żeby nie bać się pokazywać swojej kobiecości i seksualności. Ludzie lubią to nam
odbierać. W związku partnerskim, powinno się być z kimś, a nie dla kogoś. Oczywiście pod pewnym
względem trzeba być dla tej drugiej osoby, w szczególności gdy potrzebuje wsparcia, ale nie można
pozwolić jej wejść do tego zakamarka, który jest przeznaczony do tego, aby samemu móc się
rozwijać. Trzeba mieć umiar, aby być z kimś, ale nie zatracić się w tej osobie. To jest dla mnie definicja
zdrowej relacji i taką relację mam z moim chłopakiem.

JB: Myślisz, o tym, żeby kiedyś mieć dzieci?

LM: To nie jest mój życiowy cel, ale jest to w pewnym stopniu moje marzenie, aby mieć dziecko.
Chciałabym wychować je, w taki sposób, jaki moi rodzice nie potrafili wychować mnie. Chciałabym ,
aby moje dziecko uniknęło, tych traum, które ja w sobie noszę, jednocześnie dać mu wolność,
nauczyć samodzielnego myślenia. Nie narzucać, nie zabraniać, nie krzyczeć, nie obwiniać. Myślę, że
wychowywanie w taki sposób dziecka byłaby pewną formą terapii dla mnie.

 

 

© All photos by Patrycja Tatałaj for Bossque

MODEL: LILA MICHNIEWICZ
/in duo with JULIA BOSSKI PRZYBORA

PRODUCTION/ ART DIRECTION : JULIA BOSSKI PRZYBORA

SPECIAL THANKS TO ŁUKASZ MIESZKOWSKI

Share